Transport morski w basenie Morza Bałtyckiego czeka głęboka przemiana. Sankcje gospodarcze nakładane na Rosje będą rzutowały na pracę także portów w Polsce.
Polska krajem leżącym na granicy konfliktu zbrojnego
Wiele zależy od skali sankcji nałożonych na Rosję. Szczególnie w odniesieniu do surowców energetycznych czy choćby przyjmowania rosyjskich statków w europejskich portach. W tych okolicznościach należy spodziewać się nowych kierunków handlowych oraz nowych układów logistycznych. Wiele wskazuje, że to przeładunki kontenerowe najbardziej ucierpią. Transport morski zmagał się w ostatnim okresie z wieloma wyzwaniami. Zablokowanie Kanału Sueskiego czy pandemia Covid19 spowodowały, że koszt transportu morskiego zdrożał nawet pięciokrotnie. Według niektórych szacunków, w wielu krajach rozwiniętych być może w połowie przyczynił się do wzrostu inflacji.
Wojna zakłóca łańcuchy dostaw
Już kilka dni po wybuchu wojny najwięksi morscy operatorzy kontenerowi, w tym Maersk i MSC, ogłosili, że nie będą dostarczać do Rosji ładunków. W efekcie kontenery, które docelowo powinny były trafić do rosyjskich portów, utknęły w portach europejskich, m.in. w Gdańsku. Całkowite przerwanie tranzytu do Rosji na pewno w krótkim okresie wpłynie negatywnie na terminal i jego efektywność ekonomiczną – ocenia prof. Ernest Czermański, szef Zakładu Gospodarki Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego. Zaburzenia potęguje także kolejna fala COVID-19 w Chinach, która ma wpływ na pracę portów.
Szansa na nowe kierunki
Straty polskich portów mogłyby zostać zrekompensowane nowymi układami logistycznymi. DCT mógłby być aktywnym twórcą takich ofert. W pewnym sensie on już to robił, proponując połączenia kolejowe w relacji z Ukrainą. Pozwoliłoby to otworzyć się Gdańskowi na dwustronne relacje z Ukrainą i Skandynawią. Krajami tranzytowymi byłyby Kazachstan i Turcja. Nowe szanse się pojawią, rynek nie znosi próżni. Dużo zależy od inwencji zarządzających DCT. Jeśli warunki geopolityczne będą sprzyjały tworzeniu nowych szlaków, na pewno sobie z tym poradzą – mówi prof. Czermański.
Przede wszystkim jednak polskie porty mogłyby stać się także portami pomagającymi w transporcie ładunków z i do Ukrainy. Mariupol jest zniszczony, a jak będzie z Odessą – nie wiadomo. Ukraińskie zboże czy inne produkty można by transportować koleją do polskich portów, ale także rumuńskich, a w drugą stronę obsługiwać import, który w masowej skali będzie służył odbudowie Ukrainy przez najbliższe 10-20 lat.
*artykuł na podstawie raportów Actia Forum